straty moralne co to jest
Cyberprzemoc a odpowiedzialność prawna. Dołącz do grona ekspertów. 05 stycznia 2012, 08:53. Agnieszka Wiśniewska. Cyberprzemoc prowadzi do naruszenia dóbr osobistych, tzn. godności, dobrego imienia. REKLAMA. W wirtualnym świecie jesteśmy narażeni na coraz więcej niebezpieczeństw. Obrona przed nimi nie należy do łatwych zadań.
Co katolicy powinni wiedzieć o poszczególnych szczepionkach? Prezentujemy odpowiedzi na pytania dotyczące etycznej strony szczepień, w tym różnych dostępnych obecnie szczepionek przeciwko COVID-19. Artykuł podsumowuje oficjalne nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego co do szczepień i zawiera odniesienia do konkretnych dokumentów.
Kolejną zasadą odliczenia straty jest to, że: dla straty powstałej do 2018 roku jednorazowo, w jednym rocznym rozliczeniu, można odliczyć maksymalnie 50% straty z każdego z pięciu poprzednich lat, w których ona wystąpiła. dla straty powstałej od 2019 roku (czyli przykładowo dla straty z 2019 roku wykazanej na zeznaniu rocznym za
Przytoczony opis wewnętrznej stopy zwrotu (IRR – internal rate of return) należy rozwinąć. Mianowicie, jest to taka stopa zwrotu, dla której wartość zaktualizowana netto (NPV) jest równa zeru. Oznacza to, że suma zdyskontowanych przepływów pieniężnych, które zostaną wygenerowane podczas realizacji danego projektu będzie równa
Wrogowie zabici przez łuczników: 1200 (wynik nie jest podany w przybliżeniu) Przetrwało: 3767 Statystyki wroga (Normandia): Straty: 4248 Uciekinierzy:752 Formacje "mur z tarcz": 1 Formacje "pysk dzika": 0 Krzyki: 1 Szarże: 0 Ramię w ramię: 1 Wrogowie zabici przez łuczników: 180 (wynik nie jest podany w przybliżeniu) Przetrwało: 0
Site De Rencontre Entierement Gratuit Pour Senior. Co to jest moralność: Moralność to zbiór norm , wartości i przekonań istniejących i akceptowanych w społeczeństwie , które służą jako model postępowania i oceny w celu ustalenia, co jest dobre, a co złe. Jako przedmiot studiów koncentruje się na analizie na różnych poziomach ( filozoficznym i kulturowym) pojęć takich jak dobro i zło, związanych z postępowaniem człowieka w społeczeństwie. Moralność to także stan umysłu osoby lub grupy ludzi. Zazwyczaj używa się go w pozytywnym znaczeniu zachęty lub wiary w swoje możliwości osiągnięcia celu, chociaż może mieć również negatywne znaczenie, np. niskie morale. Jako przymiotnik , moralny oznacza, że coś dotyczy lub odnosi się do tego, co jest uważane za dobre na poziomie społecznym. W sposób potoczny i ogólny, moralny wskazuje, że coś jest słuszne , dopuszczalne lub dobre w odniesieniu do postępowania danej osoby. Przeciwieństwo jest niemoralne. Wskazuje również na to, że coś nie odpowiada porządkowi prawnemu, lecz należy do szerszego pojęcia związanego z wartościami istot ludzkich w społeczeństwie, na przykład obowiązek i odpowiedzialność moralna. Słowo to pochodzi od łacińskiego morālis , wywodzącego się z łacińskiego mos, moris oznaczającego 'zwyczaj'. Unmoral to również rodzaj drzewa z rodziny moraceae . Patrz również: Niemoralne. Zwyczaj. Przykłady norm moralnych Etyka i moralność Etyka i moralność to pojęcia, które są ze sobą powiązane, chociaż nie mają tego samego znaczenia. Ogólnie można powiedzieć, że moralność opiera się na normach, zasadach i wartościach ustanowionych w społeczeństwie, podczas gdy etyka jest szerszą nauką, opartą na teoretycznej, naukowej i racjonalnej analizie moralności. Patrz również etyka i moralność. Szkody moralne Pojęcie szkody moralnej jest specyficzne dla prawa i oznacza szkodę , uszczerbek lub pogorszenie doznane przez osobę, mające wpływ na jej majątek, prawa lub interesy, spowodowane działaniem lub zaniechaniem innej osoby lub podmiotu i które nie może zostać naprawione. Mogą one dotyczyć kwestii związanych z godnością i uczuciami danej osoby, jak również jej reputacji. W przeciwieństwie do szkód majątkowych, szkody moralne oznaczają, że istnieje strata, której nie można naprawić w inny sposób, chociaż można ją w jakiś sposób zrekompensować, na przykład finansowo. Patrz również Detrimento. Ocena moralna Osąd moralny to moralna ocena dokonana przez osobę lub zbiorowość, która ocenia zachowanie lub działanie na podstawie własnych rozważań o tym, co jest dobre i złe, słuszne i niesłuszne. Patrz również ocena moralna. Alka Dudek jest filologiem, specjalistką od semantyki i znaczeń. Prowadzi tę stronę internetową na zasadzie non-profit. Reader Interactions
Kiedyś uważałem, że rozwój duchowy to przede wszystkim rozwój moralny. Mocno zmieniło się jednak moje postrzeganie tego czym jest moralność i to, jak ją rozumiem. Związana jest to głównie z rozróżnieniem tego, co w moralności jest wymagane, a co zalecane. Najogólniej moralność to zbiór zasad określających co jest dobre a co złe. Postępowanie moralne to wybieranie rozwiązań "dobrych". Zasady moralne wywodzą się z norm społecznych, regulujących relacje międzyludzkie, choć czasami wychodzą ponad nie i opierają się na różnego rodzaju systemach filozoficznych, które niejako wskazują kierunki gdzie szukać dobra, a gdzie zła. Jeśli się im dokładnie przyjrzeć to dość szybko można zauważyć, że kierunek "dobra" jest również "prospołeczny" - w zasadzie ciężko znaleźć normy moralne, które istniałyby w oderwaniu od aspektu społecznego. Czy istnieje jednak jakaś granica działań prospołecznych, której przekroczenie może oznaczać równocześnie przekroczenie norm moralnych? Eksperyment myślowy Thomson. Judith Jarvis Thomson to najczęściej chyba cytowana filozof (filozofka, jak chcą niektórzy, choć troszkę nie jestem przyzwyczajony do takiej formy tego słowa) naszych czasów. Rozważa niezwykle precyzyjnie kwestie moralne związane z aborcją - czyli prawem do życia dziecka i prawem do decydowania kobiety o jej własnym ciele. Dla zobrazowania sprawy tak, aby każdy mógł dobrze wczuć się w sytuację kobiety stojącej przed decyzją o aborcji, Thomson proponuje wykonanie pewnych eksperymentów myślowych. Najsłynniejszy z nich przedstawiam poniżej w skrócie, choć nie będę szczegółowo omawiał oryginalnej wersji ani wniosków, jakie z niego wyprowadziła autorka. W pewnym momencie odkrywasz, że leżysz w łóżku podpięty do aparatury medycznej. Z drugiej strony aparatury jest podpięty obcy tobie człowiek, u którego wykryto zagrażającą życiu wadę nerek. Okazało się, że: osoba chora to sławny artystą; tylko ty masz odpowiednią grupę krwi, by mu pomóc; terapia będzie trwała ok 9 miesięcy i w tym czasie nie można jej ani na chwilę przerwać; po tym czasie pacjent będzie wymagał dalej wsparcia, choć już niekoniecznie twojego. Okoliczności podpięcia do pacjenta można dość dowolnie modyfikować, aby rozważyć różne okoliczności. W oryginalnym eksperymencie pacjentem był wybitny skrzypek, a o podpięciu cię do aparatury zdecydowali pewni członkowie "Towarzystwa Miłośników Muzyki" wbrew twojej woli: uprowadzili cię siłą i poprzedniej nocy podłączyli twój system krążenia do pacjenta, tak by twoje nerki mogły filtrować krew zarówno twoją, jak i jego. W tym momencie zjawia się dyrektor szpitala i mówi: "Bardzo nam przykro, że dokonano tego gwałtu – nigdy byśmy na to nie pozwolili, gdybyśmy wiedzieli. A jednak zrobili to i skrzypek jest teraz do Pana podłączony. Odłączenie go oznaczałoby jego zabicie." Artysta przeżyje tylko, jeśli zgodzimy się pozostać do niego podłączonymi - w tym momencie mamy więc dylemat: Czy jest twoim moralnym obowiązkiem się na to zgodzić? Problem dobra i zła. Próbując rozważyć problem dobra i zła nie sposób uniknąć pytanie czym one są? Złota Reguła. Poszukiwaniem dobra, tego czym ono jest i jak je czynić, zajmują się filozofowie od początku istnienia ludzkości. Dość dawno już odkryli regułę, która pozwala praktycznie odpowiedzieć na te pytania i nadali jej nazwę Złotej Reguły, lub też zasady wzajemności. Rozprawiali o niej zarówno Konfucjusz, Arystoteles, Platon, jak sam Jezus. W skrócie można ją przedstawić w takiej formie: Traktuj innych tak, jak ty byś chciał być traktowany. Najczęściej jednak przedstawia się ją w postaci negatywnej: Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, by czynili tobie. W tej właśnie wersji jest ona podstawą znanego nam prawa, które określa rzeczy jakich nie wolno robić. Złotą Regułę w najpełniejszej pozytywnej formie wyraził Jezus: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Dobro jako doskonałość. Nieco inaczej do kwestii dobra podeszła św. Teresa z Avili. Definiuje ona dobro za pomocą fragmentu z Ewangelii wg św. Marka: Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" Jezus mu rzekł: "Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.[...]" Święta Teresa wywodzi z tego fragmentu, że skoro tylko Boga można nazwać dobrym, a tym, co odróżnia Boga od innych istot jest jego doskonałość, to oznacza, że dobro jest doskonałością. Tak więc poszukując doskonałych rozwiązań sytuacji postępujemy w sposób, który wiedzie nas ku dobru - aczkolwiek niemożliwe jest jego pełne osiągnięcie przez człowieka. Zło jako przeciwieństwo dobra. Jeśli chodzi o zło to przyzwyczajeni jesteśmy do dość prostej jego definicji - zło jest przeciwieństwem dobra. Pomijając długie wywody można przyjąć, że każde nasze działanie sprzeciwiające się dobru jest złe. Jeśli więc podejmujemy aktywnie jakąś czynność, która ogranicza lub niweluje zasięg dobra, to dopuszczamy się zła. W tym ujęciu zło jest aktywne, twórcze - powiedzieć można przekornie, że pozytywne. Zło jako brak dobra. Można jednak rozszerzyć definicję zła przyjmując, że zło jest brakiem dobra. W takim ujęciu również powstrzymanie się od czynności dających szansę przejawienia się dobra postępujemy źle. Jeśli więc z powodu braku naszej reakcji, braku naszych działań, dobro nie może zaistnieć, naszą postawę możemy określić jako złą. Moralność jako korzyść społeczna. Jeśli sytuację z naszego eksperymentu myślowego odniesiemy do powyżej przedstawionych definicji to mamy właśnie dylemat moralny. Jego rozstrzygnięcie pozostawiam czytelnikom - można ew. poszukać wniosków autorki eksperymentu i rozważyć, czy są słuszne. Chciałbym jednak w tym miejscu zwrócić uwagę na jeden element niezwykle istotny w całej sprawie - korzyść społeczną z podjętej decyzji moralnej. Przypadkowa ofiara sytuacji z przedstawionego eksperymentu niewątpliwie odniosła szkodę - szkoda ta będzie istniała niezależnie od rozwiązania, choć niewątpliwie przerwanie terapii artysty ograniczy jej rozmiar. Natomiast dyrektor szpitala reprezentuje niejako społeczną stronę zagadnienia - co podkreśla jego wystąpienie jako obrońca moralności (jak wspomniałem na samym początku, moralność określa działania korzystne społecznie). W istocie społeczeństwo z faktu wyleczenia artysty będzie miało szansę odnieść jakieś korzyści, gdy ten powiększy spuściznę kulturową, a będzie miał na to okazję jedynie po wyleczeniu. W ten sposób mamy tu sytuację konfliktu interesów - z jednej strony ofiara sytuacji ponosi straty (możliwe, że będzie je ponosić nawet do końca życia), ewentualnie alternatywą jest, że społeczeństwo poniesie stratę. Społeczeństwo aby uniknąć straty usiłuje więc zmusić ofiarę do wyboru z gruntu dla niej niekorzystnego. Czy taki przymus jest sam w sobie moralnie dobry? Poszukiwanie doskonałego wyjścia. W całej dyskusji o aborcji (i ogólnie w rozważaniach dylematów moralnych) pomija się podstawową kwestię na jaką zwróciła uwagę św. Teresa: nie możemy postąpić dobrze (czyli doskonale), ale możemy podjąć starania aby nasz wybór prowadził nas w tym kierunku. Skoro kontynuacja terapii w eksperymencie jest taka dobra dla społeczeństwa, to dlaczego społeczeństwo nie miałoby zrekompensować w jakiś sposób strat wynikłych z tego tytułu? Oczywiście rekompensata musi dotyczyć całości strat - zarówno tych już poniesionych, jak i tych, które mogą mieć miejsce w przyszłości. W tym momencie aby kontynuować nasze rozważania musimy zrezygnować z kontynuacji eksperymentu i postawić jasno kwestię aborcji w sytuacji gwałtu. O ile finansowa forma rekompensaty wydaje się jedyną możliwą, to oczywiście już wycena strat jakie poniosła zgwałcona osoba nie jest prosta. Na pewno można jednak oszacować koszty jakie poniesie w przyszłości i powiększyć je o jakąś kwotę "społecznie akceptowalną", a decyzję o wyborze rekompensaty (a więc i kontynuacji terapii) pozostawić osobie zgwałconej. Dziwi mnie dlaczego "obrońcy moralności" do tej pory nie zdecydowali się na takie postawienie sprawy - z pewnością odpowiednio wysoka rekompensata dla ofiar gwałtu skłoniłaby dużą część z pokrzywdzonych kobiet (jeśli nie większość) do urodzenia dziecka, jak i nawet jego wychowania... Czyżby koszty takiego rozwiązania były zbyt wysokie dla obrońców moralności? Jeśli tak, to oznaczałoby, że takie pokrycie kosztów wcale nie jest doskonałym wyjściem (a więc moralnie dobrym) a "lepszym" jest zmusić innych (np. poprzez zapisy prawne) do cierpienia i ponoszenia wydatków, a samemu zaś po wszystkim umyć ręce... Chyba już o osobie umywającej ręce gdzieś czytałem...
Przypadki nadużyć wobec indywidualnych pracowników to przykra rzeczywistość wielu firm, które zatrudniają ogromne ilości pracowników w różnych krajach. Jedna z takich historii wydarzyła się w Tesli (TSLA). Odszkodowanie w tym konkretnym przypadku może jednak szokować. Sąd federalny w San Francisco zdecydował, że Tesla musi zapłacić byłemu pracownikowi, Owenowi Diazowi, około 137 milionów dolarów po tym, jak miał być ofiarą rasistowskich zachowań pracując dla firmy, jak wynika z oświadczeń dla mediów wystosowanego przez prawników ofiary. Skład sędziowski przyznał odszkodowanie nawet większe, niż prawnicy żądali w tym przypadku, zasądzając 130 milionów dolarów odszkodowania za straty moralne i 6,9 miliona dolarów za cierpienie emocjonalne. Diaz, były pracownik kontraktowy, który został zatrudniony w największej na świecie firmie zajmującej się pojazdami elektrycznymi będącej we władaniu Elona Muska za pośrednictwem agencji rekrutacyjnej, w 2015 roku miał doświadczyć wrogiego środowiska pracy, w którym, jak powiedział sądowi, koledzy z pracy używali obraźliwych epitetów, a inni czarnoskórzy pracownicy mieli mówić, żeby "wrócił do Afryki". Zdarzały się też przypadki rasistowskiego graffiti w toaletach i innych rysunków na stanowisku pracy. Według prawników Diaza - którego sprawa połączyła siłę kilku kancelarii adwokackich - sprawa mogła się posuwać do przodu tylko dlatego, że pracownik nie podpisał żadnego z podsuwanych mu dokumentów w ramach postepowania arbitrażowego. Tesla stosuje obowiązkowy arbitraż, aby zachęcić pracowników do rozwiązywania sporów za zamkniętymi drzwiami, a nie na publicznym procesie, który jak
Wszystkie cytaty pisarza Definicje od Fredro Aleksander . Biografia Fredro Aleksander: (1793-1876), poeta i wybitny komediopisarz polski Głębokie znaczenie: Z Grzechu Żartują Tylko Głupcy co to jest. Kto Ma Dobrą Pamięć, Temu Łatwiej O Wielu Rzeczach Zapomnieć definicja. Sumienie Miał Czyste. Nie Używane co znaczy. Kart Kredytowych Tylko Dla Wygody, Nigdy Żeby Kupować Na słownik. Wystarczy Tylko Posiadać Dobry Umysł. Najważniejsze Jest znaczenie. Starajcie Się Dobrze Czynić Wobec Wszystkich Ludzi definicja. Dodano: 9 września 2019 Autor: Redaktor
Kiedy podejmowane przez nas decyzje są słuszne? Kiedy postępujemy „dobrze”? Filozofowie spierają się od dawna o „właściwą” teorię moralności. Choć w dziedzinie tej istnieje cała gama stanowisk, wyniki współczesnych badań każą zwrócić szczególną uwagę na dwa z nich. Pierwszym jest utylitaryzm, którego przedstawiciele, tacy jako Jeremy Bentham czy John Stewart Mill, twierdzili, że czyny dobre to te, które prowadzą do maksymalizacji szczęścia i przyjemności, zaś złe to te, których konsekwencją jest wzrost cierpień i przykrości. Według utylitarystów działanie, które określić można jako moralne, poprzedzone musi być odpowiednimi kalkulacjami, które pozwolą na podjęcie słusznej decyzji. Konkurencyjne stanowisko głosi, że wyposażeni jesteśmy w swoisty moralny kompas, który pozwala nam podejmować słuszne decyzje bez potrzeby obliczania zysków i strat. Kompasem tym są emocje. Choć źródeł tej tradycji szukać można już w starożytności, wśród filozofów moralnych jej najwybitniejszymi przedstawicielami byli David Hume i Adam Smith. Pierwszy z nich jest autorem intrygującego zdania: „rozum jest i winien być tylko niewolnikiem uczuć”. Czy jest tak rzeczywiście? Przyjrzyjmy się hipotetycznej historyjce, zaczerpniętej ze słynnego eseju o wymownym tytule: Emocjonalny pies i jego racjonalny ogon, autorstwa psychologa społecznego i badacza moralności Jonathana Haidta z New York University: Julia i Marek są rodzeństwem, oboje studiują. Razem wyjechali na wakacje do Francji. Pewnej nocy zostają sami w domku na plaży. Po namyśle uznali, że mogliby spróbować uprawiać wspólnie seks. Zarówno dla Julii, jak i Marka byłoby to nowe doświadczenie. Dla pewności zastosowali podwójną antykoncepcję – Julia połknęła pigułkę, Marek założył prezerwatywę. Obojgu bardzo się to spodobało, ale postanowili, że nigdy więcej tego nie powtórzą, a ta noc stanie się ich wspólnych sekretem, który ostatecznie poprawił relacje między nimi, bardzo ich do siebie zbliżył. Lektura tego passusu nieuchronnie prowadzi do pytania: czy Julia i Marek postąpili słusznie? Większość pytanych bez namysłu odpowie, że rodzeństwo dopuściło się nagannego czynu. Haidt zauważa, że ludzie są wyjątkowo zgodni w potępianiu kazirodztwa niezależnie od poglądów religijnych, wykształcenia, pochodzenia oraz wartości wychowawczych, którymi kierowali się ich rodzice. Okazuje się jednak, że trudno uzasadnić im swój „wyrok”. Trudno jest podać racjonalne argumenty, pozwalające potępić kazirodczy stosunek seksualny: nie można oprzeć się na tym, że Julia może zajść w ciążę, ponieważ rodzeństwo stosowało (podwójną) antykoncepcję; zdarzenie nie zniszczyło relacji pomiędzy rodzeństwem (wręcz przeciwnie), ani Julia ani Marek nie doznali uszczerbku psychicznego, na dodatek wiemy, że zdarzenie było jednorazowe. Zdaniem Haidta tym, co prowadzi do negatywnej oceny, nie są racje rozumowe, ale oparty na emocjach „kompas moralny”. Historyjka ta wyzwala w nas bardzo silne „oburzenie”. Jest to emocja, którą przeżywamy dosłownie całym ciałem (czujemy ją w trzewiach, jak mawia neurobiolog Antonio Damasio), co prowadzi do automatycznego i szybkiego wydania osądu czy podjęcia działania. Emocje moralne, takie jak oburzenie, pogarda czy poczucie winy, nie są efektem wychowania czy też przynależności kulturowej, ale zostały „zaprogramowane” w trakcie długiej ewolucji Homo sapiens. Nie oznacza to jednak, że warunkowany emocjami osąd nie może zostać wzmocniony np. przez przekonania religijne, kalkulacje zysków i strat, czy wpojony w nas system wartości. Tego typu uzasadnienia są jednak tylko ogonem, którym merda emocjonalny pies – jakim w większości wypadków okazuje się być nasz mózg. Czy jednak musi być tak zawsze? Innymi słowy, czy naszym poczuciem moralności nieuchronnie sterują emocje? W poszukiwaniu większego dobra Czasem moralna ocena sytuacji czy też pojęcie decyzji są jednak znacznie trudniejsze niż po przeczytaniu historyjki o Marku i Julii. Od dawna filozofowie interesują się dylematami moralnymi, czyli sytuacjami, w których decydent doświadcza trudnego do przezwyciężenia konfliktu wartości. Ostatnio do filozofów dołączyli także psychologowie, neuronaukowcy i kognitywiści (najsłynniejszymi są Joshua Greene z Uniwersytetu Harvarda oraz Giuseppe Di Pellegrino z Uniwersytetu w Bolonii). Korzystając z nowoczesnych technik neuroobrazowania (np. fMRI, czyli funkcjonalnego rezonansu magnetycznego) próbują oni zidentyfikować struktury mózgu aktywne podczas „rozwiązywania” danego problemu społecznego czy moralnego. Problemy przedstawiane są zazwyczaj w formie dylematów, w których osoba badana ma odpowiedzieć po prostu TAK lub NIE. Do badań wykorzystuje się zarówno dylematy analizowane od dawna przez filozofów, zaczerpnięte z literatury pięknej, jak i historyjki opracowane specjalnie przez badaczy, które mają na celu eksperymentalne sprawdzeni pewnych hipotez. Dylematy mogą przypominać położenie Antygony, tytułowej bohaterki tragedii Sofoklesa, która wbrew zakazowi Kreona, dokonuje pochówku Polinejkesa, uznanego przez władcę za winnego zdrady. Czy Antygona postąpiła słusznie przedkładając jedną wartość (więź rodzinną, sankcjonowaną na dodatek nakazami religijnymi) nad inną (rację stanu)? Dylematy moralne mogą przybierać również postać konfliktu toczącego się w ramach jednej, zazwyczaj doniosłej, wartości. Czy powinniśmy poświęcić życie jednej osoby by uratować życie kilku? Oto słynny, a może nawet najsłynniejszy, przykład: Na jednym torze znajduje się jedna osoba, na sąsiednim – pięć. W oddali nadjeżdża pociąg. Osoby znajdujące się na torach nie widzą pociągu ani nie mogą zejść z torów. Jeżeli pociąg wpadnie na nich, wszyscy zginą (odpowiednio: jedna osoba lub pięć osób). Dylemat ten rozważany jest zazwyczaj w dwóch, różniących się od siebie wersjach. Pierwsza z nich to dylemat wagonika (ang. Trolley Dillema): Obserwujesz z bezpiecznej odległości pociąg oraz osoby znajdujące się na torach (powiedzmy robotników). Nie możesz zatrzymać pociągu ani ostrzec osób na torach. Możesz za to użyć dźwigni, w wyniku czego pociąg wjedzie na drugi tor. Jeśli tego nie zrobisz, pociąg uderzy w grupę pięciu osób (zabijając wszystkie). Jeśli pociągniesz za dźwignię, pociąg rozjedzie jedną osobę, znajdującą się na sąsiednim torze. Na co się decydujesz? Z kolei druga wersja, nazywana dylematem kładki (ang. Footbridge Dillemma) jest następująca: Znajdujesz się na mostku nad torami. Nie jesteś tam sam – nieopodal znajduje się nieznany Ci, przypadkowy przechodzień postawnej postury. Nadjeżdżający pociąg za moment rozjedzie pięć osób. Możesz je uratować wyłącznie w jeden sposób: zrzucając z mostku postawnego przechodnia. Nadjeżdżający pociąg nieuchronnie go uśmierci, ale wyhamuje na jego ciele i nie rozjedzie stojącej dalej piątki. Co robisz? Choć skutki decyzji w obydwu sytuacjach są identyczne (ginie albo jedna osoba albo pięć), w dylemacie wagonika większość ludzi opowiada się za użyciem dźwigni, dzięki czemu pociąg uśmierca jedną osobę zamiast pięciu. Z kolei w dylemacie mostka zdecydowana mniejszość osób decyduje się na zepchnięcie postawnego przechodnia, by uratować pięć innych osób. Dodajmy, że na tendencje te nie wpływa znacząco ani wykształcenie, ani religijność, ani pochodzenie badanych osób. Skąd biorą się więc takie rozbieżności? Najbardziej przekonujące – i niemal powszechnie akceptowane przez uczonych – wyjaśnienie tej zagadki głosi, że dylematy wagonika i mostka różnią się przede wszystkim pod względem rodzaju zaangażowania decydenta. Pierwszy z nich nie wymaga zaangażowania osobistego, podczas gdy drugi już tak. Czym innym jest bowiem pociągnięcie dźwigni, w celu skierowania wagonika na inny tor, a czym innym jest własnoręczne wepchnięcie kogoś pod koła rozpędzonej lokomotywy. Brak osobistego zaangażowania sprzyja utylitarnym, „zimnym kalkulacjom”. Właśnie dlatego w dylemacie wagonika większość ludzi okazuje się uczniami Milla i Benthama. Z kolei wyobrażenie sobie własnoręcznego zepchnięcia człowieka pod pociąg (w dylemacie kładki) wywołuje emocje moralne, które przytłumiają kalkulację zysków i strat. Rozum faktycznie okazuje się wówczas niewolnikiem uczuć, jak pisał Hume. Neuroobrazowanie moralności Co ciekawe, wyjaśnienie to zyskało w ostatnich latach poważną podbudowę empiryczną. Wspomniane już badania neuroobrazowania wskazują na aktywność dwóch struktur przedczołowych w sytuacji rozwiązywania dylematów moralnych: grzbietowo-bocznej kory przedczołowej (dorso-lateral prefrontal cortex, w skrócie: dlPFC) oraz brzuszno-przyśrodkowej kory przedczołowej (ventro-medial prefrontal cortex, vmPFC). Pierwsza z tych struktur kojarzona jest zazwyczaj z racjonalnym działaniem, procesami pamięciowymi oraz obliczaniem korzyści. W badaniach przeprowadzonych przez Greene’a obserwowano aktywację dlPFC, gdy badana osoba miała rozstrzygnąć dylemat wymagający mniejszego zaangażowania osobistego (przestawienie zwrotnicy). Z kolei wzmożona aktywność vmPFC, o której wiadomo, że jest jedną ze struktur mózgowych odpowiedzialnych za emocje, zarejestrowana została w dylematach o dużym zaangażowaniu osobistym (własnoręczne zepchnięcie pod koła pędzącego pociągu). Wiemy już, że „serce” i „rozum” (afekt i poznanie) wchodzą ze sobą w rozmaite interakcje podczas rozwiązywania dylematów moralnych. Świadczy o tym jeszcze jeden ciekawy eksperyment przeprowadzony przez Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego. Uczeni przedstawili członkom dwóch badanych grup następującą sytuację: „Wyobraź sobie, że twój kraj przygotowuje się na wybuch epidemii, która może zabić 600 osób. Masz do wyboru dwa plany”. Pierwszej grupie przedstawiono takie ewentualności: „Jeśli wcielony w życie zostanie plan (A), to uda się uratować 200 osób. Jeśli wcielony w życie zostanie plan (B), prawdopodobieństwo, że wszystkie 600 osób zostanie uratowanych wynosi 1/3, natomiast prawdopodobieństwa, że nie uda się uratować nikogo wynosi 2/3. Który wybierzesz plan?”. Druga grupa otrzymała natomiast informacje, że: „Jeśli wcielony w życie zostanie plan (C), to umrze 400 osób. W przypadku realizacji planu (D), prawdopodobieństwo, że przeżyją wszyscy z 600 osób wynosi 1/3, natomiast prawdopodobieństwo, że zginą wszyscy, wynosi 2/3”. Jeśli chodzi o pierwszą grupę badanych, aż 72% wybrało plan (A), z kolei w drugiej grupie tylko 22% badanych wybrało plan (C). Łatwo zauważyć, że skutki wyborów planów (A) i (C) są identyczne (przeżyje 200 osób, zginie 400), zresztą tak samo jak identyczne są skutki planów (B) i (D). Jedyna różnica polega na sposobie przedstawienia informacji: w planach (A) i (B), akcentowane jest to, ile osób uda się na pewno uratować (wybieramy więc „pewniaka”), natomiast w planach (C) i (D) akcent pada na liczbę ofiar (wolimy więc „zaryzykować”). Eksperyment Kahnemana i Tversky’ego wskazuje na bardzo ciekawą kwestię: nasza skłonność do kalkulacji lub kierowania się emocjami zależna jest w dużej mierze od sposobu w jaki dany problem decyzyjny został ujęty. Zjawisko to nazwane zostało „efektem obramowania”. Przy okazji warto wspomnieć, że efekt obramowania prowadzi do poważnego kłopotu przed którym stoją neuronaukowcy: nigdy nie wiadomo czy znajdująca się wewnątrz skanera osoba, która ma rozwiązać dylemat kolejki lub mostka, w rzeczywistości zachowałaby się zgodnie z udzieloną odpowiedzią. Sam sposób sformułowania problemu może determinować odpowiedź udzieloną podczas eksperymentu. Co więcej, rzeczywistość jest zwykle znacznie bardziej skomplikowana – na naszą decyzję wpływają przeróżne okoliczności, których nie sposób przewidzieć projektując eksperyment. Stąd też trafny wydaje się apel Patricii Churchland z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego o zjednoczenie sił filozofów, psychologów i badaczy mózgu w staraniach o coraz większą trafność ekologiczną eksperymentalnych badań nad moralnością. Być może lepszym rozwiązaniem pytanie badanych, czy oddaliby znaleziony portfel, a nie czy zrzuciliby przechodnia z mostu. Dwa systemy Na koniec zastanówmy się, czy mechanizmy kierujące rozstrzyganiem dylematów moralnych są specyficzne na tle innych procesów umysłowych. Jak już pisaliśmy, rozwiązywaniu dylematów wymagających zaangażowania osobistego towarzyszy aktywność innych struktur mózgowych niż w przypadku dylematów, które takiego zaangażowania nie wymagają. Te pierwsze (np. dylemat wagonika) rozwiązywane są na drodze kalkulacji i zazwyczaj wymagają dłuższego zastanowienia, zaś drugie angażują nasze emocje moralne. Niemal natychmiast wiemy, że zepchnięcie kogoś z kładki pod koła pociągu jest niedopuszczalne, nawet jeśli stawką jest uratowanie kilku istnień. Innymi słowy: czasem okazujemy się utylitarystami, a czasem polegamy na „moralnym kompasie”. O sytuacjach tych pomyśleć można w szerszej perspektywie. W swojej błyskotliwej i pouczającej książce Pułapki myślenia Daniel Kahneman przekonuje, że nasz umysł jest „zaprogramowany” na pracę w dwóch trybach: szybkim i wolnym. Warunkowane są one działaniem dwóch systemów, które autor określa po prostu jako System 1 i System 2. Pierwszy z nich działa szybko, z przybliżoną dokładnością (czego skutkiem są liczne błędy poznawczej, jakim ulegamy na co dzień) i nieświadomie. Drugi z kolei działa wolno, precyzyjnie i świadomie. Pierwszy z systemów ma jeszcze jedną ważną cechę: działa domyślnie. Z takim „domyślnym” działaniem mamy do czynienia, rozstrzygając dylematy wymagające dużego zaangażowania osobistego. Czy jednak, gdybyśmy znaleźli się rzeczywiście w takiej sytuacji postąpilibyśmy „zgodnie z tym jak nas zaprogramowano”? Nie wiadomo. Kahneman przekonuje nas, że System 2 może czasem zapanować nad Systemem 1. Skoro pięć razy pod rząd wypadła reszka, wydaje się, że za szóstym razem „musi” wreszcie wypaść orzeł. Tak podpowiada nam „zdrowy rozsądek”, czyli System 1. Do akcji wkroczyć może jednak System 2: możemy wziąć pod uwagę matematyczną wiedzę na temat prawdopodobieństwa dla niezależnych od siebie zdarzeń. Wówczas zdamy sobie sprawę, że prawdopodobieństwo wypadnięcia reszki za szóstym razem jest takie samo, jak prawdopodobieństwo wylosowania orła. Pomimo badań neuronaukowych, nie wiadomo do końca, który z tych dwóch systemów dojdzie do głosu w konkretnej sytuacji społecznej i moralnej. Przywołane przez nas badania nie sugerują bowiem, jak powinniśmy się zachowywać w danej sytuacji ani nie pozwalają ostatecznie przewidzieć, jak się w niej zachowamy. Wyjaśniają za to jak wygląda mechanizm podejmowania decyzji moralnej, czyli odpowiadają na pytanie, dlaczego dylematy etyczne są prawdziwymi dylematami. Neuronaukowcy nie wyręczają etyków w opracowywaniu kodeksów moralnych – jedynie im pomagają, wyjaśniając ludzką naturę. Mateusz Hohol
straty moralne co to jest